
Złoty pociąg stał się medialną sensacją tego lata. Czy jednak naprawdę istnieje i czy owa legenda ma szanse stać się rzeczywistym, historycznym znaleziskiem? Pytań w tej sprawie jest wiele, a odpowiedzi niezwykle mało. Jednak postaram się choć w skrócie wyjaśnić i nakreślić złożoność naszej niesamowitej „złotej historii”. Pamiętajmy też, że o tym pociągu można byłoby śmiało napisać książkę, a nie tylko krótki, przekrojowy artykuł.
Legendę pancernego pociągu należy przede wszystkim powiązać z Zamkiem Książ i kompleksem Riese. Riese to nic innego jak sieć tunelów i sztolni, podziemnych magazynów i pomieszczeń wybudowanych (ale jeszcze nie skończonych), które zlokalizowano w Górach Sowich. Choć sam zamek nie leży w tych górach to był z nimi połączony. Przynajmniej takie było zamierzenie architektów.
Można się zastanowić po co komu podziemne tunele? Na dodatek cały kompleks liczył aż 200 ha, co jest niesamowicie ogromną powierzchnią. Zespół podziemnych pomieszczeń był przede wszystkim alternatywą na umiejscowienie niemieckich fabryk i magazynów, które należało ewakuować z zagrożonych sowiecką lub aliancką inwazją. Sam Adolf Hitler wybrał na swoją tajną kwaterę Zamek Książ, który został odebrany prawowitym właścicielom. Problemem mogła być podróż Hitlera do samego zamku. Linia kolejowa z Wrocławia do Wałbrzycha biegła wąwozem i tym bardziej pociąg mógł być łatwym celem dla lotnictwa alianckiego. Postanowiono więc, że w pewnym momencie, pociąg z ważnym gościem wjedzie do podziemnego tunelu i nim w sposób bezpieczny dotrze do zamku.
Prawdą jest, że w podziemiach Zamku Książ znajdują się 2 hale, jedna na poziomie 15 m poniżej poziomu dziedzińca, druga na poziomie 55 m od poziomu dziedzińca. Właśnie w tym drugim pomieszczeniu o powierzchni 3000 m2, miał zostać zorganizowany dworzec kolejowy, połączony klatką schodową i windą do zamkowych apartamentów. Takie było zamierzenie nazistowskich budowniczych. Podziemny kompleks dworcowy nie został ukończony. Przy jego budowie zaginęło 300 więźniów, którzy w pocie czoła, w ciężkich, siermiężnych warunkach budowali te ogromne podziemia.
Geneza kompleksu Riese i tajnej kwatery Führera łączy się pośrednio z pewnym pociągiem, który miał wyjechać z Wrocławia do Wałbrzych, w 1945 r., kilka tygodni przed kapitulacją III Rzeszy. Po postoju w Świebodzicach pociąg wyruszył w kierunku Wałbrzycha, jednak nigdy tam nie dotarł. Są świadkowie, którzy twierdzą, że widzieli ten pociąg na tej trasie, w kwietniu 1945 r. Co ów skład zawierał i co przewoził? To jest jedna z największych niewiadomych. Wszyscy zachwycamy się doniesieniami o „złotym pociągu”. Jednak czy naprawdę złoto mogło znajdować się w jego wagonach? Bogusław Wołoszański – znany dziennikarz i publicysta, twierdzi iż niemożliwe jest aby jakieś pokłady złota zostały wywiezione z Wrocławia. Nigdy według dziennikarza, nie było żadnych zapasów złota w tym mieście. Kruszec ten przetrzymywano i gromadzono jedynie w Berlinie, a w ogóle, skąd wielkie zapasy złota w III Rzeszy, państwa już na skraju wyczerpania wszelkich zapasów i u progu kapitulacji.
Zatem teoria o złocie jest mało prawdopodobna. Inna hipoteza mówi o wolframie, pierwiastku używanym przy produkcji części do samolotów oraz rudach uranu, które mogły być przewożone w zwykłych stalowych beczkach, szczelnie zaspawanych.
Tajemnica 65 – go kilometra
Nasz tajemniczy pociąg wyjeżdżając ze Świebodzic nie dotarł nawet do stacji Szczawienko. Trzy kilometry za ostatnią stacją postojową pociąg zniknął. Zastanawiające jest też jakiej długości był pociąg i jak dokładnie wyglądał. Jedno jest pewne, na pewno nie był złoty. Czy był pancerny jak mówią inne źródła, tego też nie wiemy, ale prawdopodobnie był to zwykły towarowy lub pocztowy skład, który nie miał nic wspólnego z pociągiem pancernym. Co zatem przewoził? Prawdopodobnie wspomniany już wolfram lub inne surowce strategiczne, rudy uranu lub cenne dzieła sztuki. Mógł też skrywać gazy bojowe, które naziści chcieli ukryć przed całym światem.
Jak długi mógł być pociąg? Raczej nie dłuższy niż 25 wagonów czyli ok. 500 m. Inny dłuższy skład po prostu do żadnego tunelu nie zmieściłby się. Trudno sobie wyobrazić, że Niemcy wybudowaliby tunel aż ponad kilometrowy, w którym pomieściłby pociąg składający się z 50 wagonów.
Zastanawiające jest to w jaki sposób pociąg mógł tak po prostu zniknąć. Jest prawdopodobne, że od 61 km na linii kolejowej Wrocław – Wałbrzych rozpoczynała się zamaskowana bocznica kolejowa, która na 65 km wiodła do ukrytego we wzniesieniu tunelu. Pociąg prawdopodobnie jadąc od strony Wrocławia skręcał raz w lewo, na lewy tor i ponownie w lewo, na ukrytą bocznicę, aż całkowicie znikał w tajemniczym tunelu. Na wspomnianym 65 km istnieje po dziś dzień wzniesienie, porośnięte młodymi drzewami, nie tak wiekowymi jak pozostały okoliczny drzewostan. Możliwe, że nasyp ten został sztucznie usypany i kryje pod sobą tajemnicę zaginionego pociągu.
Czy tak jest tego nikt nie wie. Wszyscy odkrywcy i poszukiwacze, którzy robią rekonesans wokół tego tajemniczego terenu, nie mają żadnych szans na odkrycie czegokolwiek. Jedynie wojsko lub ośrodki badawcze dysponują specjalistycznymi georadarami, które faktycznie mogą szczegółowo coś wykazać.
Fakty czy mity?
Czytając ten artykuł pewnie masz wrażenie, że jest wiele nie wyjaśnionych aspektów tej historii. Ja myślę, że nawet można pójść o krok dalej i nazwać tą historię legendą. Jak na razie nie ma żadnych realnych dowodów na odnalezienie pociągu. Owszem znaleźli się odkrywcy, którzy twierdzą, że znają dokładne położenie „złotego pociągu”. Pamiętajmy jednak, że ich doniesienia sprowadzają się jedynie do teoretycznej lokalizacji, jedyne zdjęcie z georadaru, na którym to niektórzy widzieli armaty tego pancernego pociągu to raczej fakty mało prawdopodobne. Na takim zdjęciu widać byłoby jedynie, że jest pod ziemią jakiś obiekt, a nie dokładnie wszystkie szczegóły.
Historia zaginionego pociągu jest niezwykłe ciekawa. Faktem jest, że taki pociąg istniał, wyjechał z Wrocławia, ale nigdy nie dotarł na miejsce przeznaczenia. Jest możliwość ukrycia go w rejonie Wałbrzycha i samego Zamku Książ, ale pamiętajmy, że w historii nie ma pewników, szczególnie tej, w której nie znamy wielu faktów. Prawdą jest i punktem zaczepienia to, że w 1972 r. jeden ze świadków informował o istnieniu tego pociągu polskie władze i wskazywał właśnie rejon Zamku Książ jako miejsce jego ukrycia. Czy uda się odnaleźć zaginiony pociąg? Ja jestem sceptyczny, myślę, że to historia wymyślona jeśli chodzi o jego odnalezienie. Jednak wszystko jest możliwe, zatem trzymam kciuki. Jeśli nawet nie będzie w nim złota to może sam pociąg stanie się nie lada ciekawym eksponatem i zarazem nowym symbolem Wałbrzycha, miasta kojarzonego z biedaszybami, a przecież to stare śląskie miasto posiada niesamowitą historię i potencjał.
Autorem artykułu jest miłośnik historii Paweł Skiersinis, założyciel bloga „Historia z innej strony„